poniedziałek, 3 lutego 2014

TIME TO END

Kochani, niestety mam złe wiadomości. Autorka rozmyśliła się, i napisała, że nie wyraża zgody na tłumaczenie. Nie rozumiem dla czego najpierw pozwalała, a teraz się wycofała. Niestety nie mogę go kontynuować. Nie dawałam znaku życia przez kilka dni, bo zastanawiałam się co robić. Nie mogę tak po prostu was zostawić. Wiem, sama przywiązałam się do Blue i Harry'ego, ale nie mogę tego kontynuować.
W ramach rekompensaty rozpoczynam przygodę z nowym opowiadaniem.

>>>>INTERN<<<<<<<

Bardzo was przepraszam.

Proszę, żebyście zrozumieli, to nie zależy ode mnie.

Obiecuję, że ,,Intern"( z ang. stażystka) będzie ciekawe.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 4

Blue
*Listopad - 2013r.*
Nigdy, przenigdy nie myślałam, że uda mi się być tutaj - w Stanford, jednej z najtrudniejszych szkół, i że mogłabym zdobyć dyplom i pracować w wymarzonym miejscu.
W przelocie pogadałam ze znajomymi, wróciłam do domu i wyszłam prawie od razu do miasta. Nie wiem czemu, ale ludzie lubili mnie tu bardziej.
Byłam zachwycona LA. Było miłym miastem, tętniącym życiem, i idealnym dla mnie. Ludzie byli tu inni. Bardziej otwarci. No i zawsze świeciło tu słońce. Londyn był zupełnym przeciwieństwem.
Miałam wiele uczelni do wyboru, i postanowiłam że pojadę do tej, gdzie mnie pierwsi przyjmą. Padło na Stanford.
To, co mi podobało się tu najbardziej, to że było dużo stron i bractw*, i było dużo świetnych chłopców.
Spotykałam się z jednym z nich, Dylanem Matthews'em.
Od samego początku nie za bardzo przypadliśmy sobie do gustu. Łaził za mną wszędzie. Ale gdy śpiewał dla mnie po pijaku, coś mnie tknęło żeby go lepiej poznać i... i zakochałam się w nim.
Tamtej nocy go pocałowałam. Potem zaczął żartować i w ogóle. Po kilku tygodniach oficjalnie byliśmy parą.
Yay, right?**
Dylan miał wady, ale przeważały zalety. No i...
Eh, był taki przystojny...
***
 Byłam właśnie w moim pokoju akademickim, i kończyłam mój cudowny (czujecie ten sarkazm?) esej na 10 stron, który był na jutro. W ciszy skupiałam się na pracy. Jedynymi dźwiękami były naciskane klawisze od laptopa, niestety moją świętą ciszę zmąciło pukanie do drzwi.
- Cholera, Hannah, nie mów że znowu zgubiłaś te pieprzone klucze! - jęknęłam. Hannah to moja współlokatorka.
Kolejne pukanie.
Westchnęłam. Seryjny morderca, naćpany student czy może lokatorka ze sklerozą?
Wyobraźcie sobie, że teraz towarzyszy mi muzyka z horroru.
Powoli zbliżyłam się do drzwi i nacisnęłam na klamkę. Otworzyłam drzwi, i zobaczyłam opartego o framugę Dylana.
Westchnęłam. On NIE POWINIEN tu być. Szybko pociągnęłam go  za rękę i zatrzasnęłam za nim drzwi.
- Dylan, nie chcę znowu mieć kłopotów.
- Nie kochanie, wezmę winę na siebie, w porządku?
Zacisnęłam usta wzruszając ramionami.
- Coś się stało, że tu jesteś?
- Po prostu chciałem się z tobą zobaczyć. - mówiąc to przyciągnął mnie i delikatnie całował moje usta.
Pocałunek stał się jeszcze bardziej głęboki. Wplotłam palce w jego włosy. Jego ręce błądziły co raz niżej i złośliwie ściskały moje pośladki.
- Mogę dziś wieczorem się do ciebie dołączyć? - uśmiechnął się głaszcząc mój policzek.
Zaśmiałam się stykając nasze nosy ze sobą.
- Hannah jest na meczu koszykówki, i nie wróci dzisiaj.
Uśmiechnął się, całując mnie po raz kolejny.
- Więc wspaniale.
- Ugh, ale poważnie mam jeszcze dużo roboty... - skinęłam głową w stronę wszystkich podręczników i artykułów rozrzuconych po moim łóżku.
- Cholera! - wyszeptał. - chociaż chwilę.

*Harry*
,,Wyjdź za mnie Harry!"
,, Ahh, kocham Cię, Harry!"
,, O mój Boże, Harry, pieprz mnie!"
Spojrzałem na dziewczynę która krzyknęła ostatnią ,, prośbę" i mrugnąłem do niej.
Dosłownie obserwowałem jak mdleje, gdy się uśmiechnąłem.
Spałem z wieloma dziewczynami a potem traciliśmy kontakt. Ale jedna utkwiła w mojej głowie. Była to jedyna w swoim rodzaju
                                           Blue Elizabeth Anderson.
Tak, była interesująca. Jednak po ukończeniu liceum jej nienawiść do mnie wzrosła jeszcze bardziej.
Gdyby się zastanowić, to nic się nie zmieniło. Ja nienawidziłem jej, ona mnie. Co zatem mi przeszkadzało?
Właśnie opuszczaliśmy arenę w Los Angeles.  Za kratkami stało pełno fanów. Wyglądało to trochę jak za dużo zwierząt w ciasnej klatce. Ale jeśli nie byłoby tej przegrody, pewnie dawno by nas rozdeptali. Przez piski nie mal nie słyszałem swoich myśli.
Mimo to ja nadal zastanawiałem się, co tak naprawdę stało się pomiędzy mną a tą suką lata temu.
Uśmiechnąłem się do fanów mrugając do poszczególnych okiem. Oni krzyczeli głośniej, gdy to robiłem, co powodowało u mnie śmiech.
Tak, wiedziałem że dziewczyny po prostu mnie kochały.
Ale nie wiedziałem, jak smakuje ta prawdziwa, wielka miłość.
Po chwili ja, Niall, Liam, Louis i Zayn znaleźliśmy się w tourbusie. Byliśmy wykończeni.
- Wow, ten koncert był świetny! - Liam odetchnął zmęczony.
- Mnóstwo ślicznych dziewczyn. - zachichotałem uwalając się na kanapie.
- Błagam Harry, kiedy zaczniesz interesować się JEDNĄ dziewczyną ? - Zayn sięgnął po swój telefon.
- Więc... nigdy. - znów zachichotałem. - związki to samo utrapienie.
- Nie. Popatrz na mnie: szczęśliwie zaręczony. - odciął na co ja wywinąłem oczami.
- Może powinieneś posłuchać Zayna...  Spójrz na siebie - powiedział Niall dziwnie gestykulując.
- Czemu mam patrzeć na siebie? Jestem zwykłym nastolatkiem, który chce mieć chociaż trochę pieprzonej zabawy!
- Trochę zabawy. Masz za dużo zabawy, zwłaszcza z przypadkowymi dziewczynami. - zaśmiał się Louis.
- Bzdura. - zaśmiałem się żartobliwie wściekając się na Louisa.
- Pieprzony fakt. - Liam powiedział gdzieś z tyłu autobusu, zmieniając koszulkę.
Tak, jasne.
*Blue*
Kiedy już skończyłam całą pracę mogłam wreszcie zrobić to co chciałam. Była 23.00, a Dylan spał na łóżku Hannah.
Uśmiechnęłam się delikatnie odkrywając kołdrę i wślizgując się do łózka obok niego.
- Hmm, hej. - wyszeptał nadal z zamkniętymi oczami.
Delikatnie musnęłam jego usta, przytulając się do niego, by mocniej objął mnie silnymi ramionami.
Okay, więc czas na wyznanie o Dylanie.
Był wciąż prawiczkiem. Nigdy w życiu nie uprawiał seksu, lubiłam ten mały szczegół, bo mogłam górować ; wiedział że mam większe doświadczenie.
Byliśmy ze sobą 4 miesiące. Nie, nie było między nami nic wielkiego prócz pocałunków i przytulania.
Trochę tęskniłam za tym ,,czymś większym".
Kochałam to uczucie i radość które czerpałam z tego.
I niespodziewanie, jedyną osobą która mi to dawała był Harry Edwards Styles.
On był jednym z tych, którzy znali się na rzeczy. To było niezapomniane uczucie, które dawał mi każdej nocy.
Ale pamiętam kilka dni przed zakończeniem liceum. Pamiętam jak go uczyłam. Po prostu musiałam mu powiedzieć, że umowa się zerwie, bo musiałam jechać do college'u.
A teraz? Na prawdę chcesz wiedzieć gdzie on teraz jest? Pewnie już się domyślasz.
Tak, to ten Harry Styles. Jest w ekstremalnie cudownym, brytyjsko - irlandzkim zespole, który przejął już dosłownie cały świat. Rzeczywiście: wątpiłam, że on w ogóle gdzieś zajdzie w życiu, a co dopiero że będzie śpiewał! Ja zajmowałam się nauką. On ją lekceważył. Kto jest teraz wyżej? Harry.
Tak, życie jest pełne niespodzianek.
- Dylan.. - wyszeptałam oczekując odpowiedzi, jednak jedyną jaką dostałam było chrapnięcie.
Wzdychając odwróciłam się plecami do niego.
Kto wie, w której części świata jest teraz Harry...
Mógł już równie dobrze nie żyć. Moja wiedza ograniczała się do 0...
 Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to.
___________________________________
Dodałam zakładkę KONTAKT gdzie podany jest ask do opowiadania. Możecie pytać o dosłownie wszystko.



sobota, 25 stycznia 2014

Informacja

Głupio wyszło, bo napisałam posta dotyczącego informacji że będzie przerwa w dodawaniu rozdziałów, ale chyba kliknęłam ,,zapisz" zamiast ,,opublikuj". Przerwa była dla tego, że razem z klasą wyjechaliśmy na coś w rodzaju zielonej szkoły do Austrii, i tam nie miałam czasu tłumaczyć, właściwie cały czas byliśmy na snowboardzie a wieczorem oglądaliśmy horrory xd
Dzisiaj wyjeżdżam na występ do Poznania, więc następny rozdział będzie w poniedziałek lub wtorek.
Ale DON'T WORRY, 3 lutego zaczynają się u mnie ferie, i rozdziały będą codziennie ;)
Lots of Love ;*

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 3

*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
- No, więc jeśli zaczniesz to mnożyć, otrzymasz wartość X. - zaznaczam kiwając głową.
On w odpowiedzi kopie w stół uśmiechając się do mnie.
To był cud, że zaczął się interesować zadaniami domowymi.
- To jest to? - wskazuje na cyfrę notując coś.
- Mhmm, a jeśli to uprościć? - mój głos był zniecierpliwiony.
- Err...to cztery?
- Nie, w połowie. - pokręciłam głową.
- Nie, bo jeśli podzielisz to, dostaniesz wyraźnie cztery.
Podniosłam brwi.
- Czy ty kurwa ze mną dyskutujesz?
- Eh, kurwa Blue, zrób to na kalkulatorze.
- Dobrze. - prychnęłam niechętnie otwierając go w telefonie i wpisując działanie.
I oczywiście urządzenie wskazało 0.25, czyli umówione cztery.
Zmarszczyłam brwi. Mogłabym przysiąc, że wydawało mi się że wynik był inny.
- Ha! Przyznaj się, że jestem mądrzejszy od ciebie! - uśmiechnął się bezczelnie. Przewróciłam oczami.
- Musisz wiedzieć, że ja jestem w zaawansowanej klasie, a ty nadal na poziomie algebry, więc ten fakt to wyklucza. - prychnęłam krzyżując ramiona. - Masz szczęście,Styles.
To już miesiąc, jak zaczęłam przyjeżdżać do jego domu żeby dawać mu korepetycje, co najmniej 3 razy w tygodniu.
Myślę, że można powiedzieć, że było o wiele lepiej. Harry awansował do lepszej klasy, która była idealna dla takiego aroganckiego palanta.
- Dobrze, więc.. weźmiemy małą przerwę?
- Muszę być za godzinę w domu... - westchnęłam.
- Czemu, twoi rodzice nie wiedzą że mnie uczysz?
- Niee, powiedziałam im że pomagam przyjaciołom, ale...
- Przyjaciołom? Czyli ja jestem twoim przyjacielem? - jego twarz rozjaśniła się na co ja przewróciłam oczami.
- Kłamałam. - roześmiałam się.
- Kłamałaś dla mnie. - znów zaczął mi dokuczać faktem, że mu pomagam. Może się ze mnie śmiać. Nienawidziłam go, ale mu pomagałam...
- Nie przeginaj Styles, bo wepchnę ci ten ołówek w dupę.
Zaśmiał się głośno.
- A może chcesz na odwrót. To ja ci...
Był za mną. Jego twardniejące krocze czułam na plecach.
Dyszał lekko ocierając się. Wiedziałam co ma na myśli.
- Jesteś obrzydliwy.
- Ale to właśnie kochasz. - okręcił mnie zachłannie całując.
W moim żołądku wirowały motyle. Pokręciłam głową.
To wszystko było źle...
- Myślę, że już na mnie czas. - wskazałam głową w stronę drzwi.
- Co? Nawet nie skończyliśmy. - powiedział celowo zasysając moją skórę na szyi.
- Nie,nie, wyjść na dobre.
Wydawał się zbity z tropu.
- Co masz na myśli?
- Harry wiesz co by było, gdyby moi rodzice dowiedzieli się że ich córeczka pieprzy się każdej nocy z buntownikiem szkoły? Zabiliby mnie. No i... zamierzam być przyjęta do Uniwersytetu Stanford, i to nie może nie wypalić więc...
- Stanford? Czy to nie jest w Kalifornii?
- Tak, tak. Wiem, powinnam ci wcześniej powiedzieć... ale są inne dziewczyny z którymi możesz... no wiesz...
Zapadła cisza.
- Przepraszam... - pokręciłam głową.
- Wiesz co? Nienawidzę Cię. Cholernie Cię nienawidzę. Wielkie dzięki za to wszystko, co było dla ciebie tylko zabawą i głupimi gierkami. - to były jego ostatnie słowa zanim wybiegł wściekły.
Nigdy więcej z nim nie rozmawiałam przed moim wyjazdem na uniwersytet.
Myślę, że zabawa na prawdę się skończyła.
Poważnie, miałam całe życie przede mną. Musiałam skupić się na studiach.

DZIEŃ ZAKOŃCZENIA LICEUM, OSTATNIE ZGROMADZENIE ABSOLWENTÓW - 2011 r.

- Chciałbym prosić o zabranie głosu jednej z najlepszych uczennic, panny Blue Anderson.
Uśmiechnęłam się. Podchodząc do podium słyszałam oklaski i krzyki.
Wręczono mi dyplom i 4 medale, za cholerę nie wiem za co.
Uśmiechnęłam się do kamery ( chciałam wyjść jak człowiek na tym zdjęciu) przed wejściem na stopień.
- No więc jesteśmy tu, w 2011 roku i musimy się jakoś pożegnać. Nie znam każdego, i niektóre twarze wydają mi się zupełnie nowe. Ale kimkolwiek jesteśmy jedno nas łączy - przetrwaliśmy liceum.
Moje oczy obserwowały tłum, w którym nagle zauważyłam Harry'ego.
Słowa które miałam powiedzieć opuściły moją pamięć.
- Zdarzają się ludzie, którzy będą próbowali cię zatrzymywać w dążeniu do celu. Jeśli nie zostaniesz z nimi, zaczną tobą gardzić i zamiast rozstania na spokojnie stajecie się najgorszymi wrogami, ale ważne jest to, co wy chcecie w głębi siebie zrobić... - plotłam trochę od rzeczy patrząc na Harry'ego.
Zanim zaczęłam kontynuować, uderzyły mnie różne słowa na mój temat.
- Pieprzona dziwka!
- Jesteś cholernym plastikiem!
Wstrzymałam oddech. W powietrzu panowała ciężka atmosfera. Mikrofon spadł ze stojaka, i zaczął wydawać okropny pisk.
Wzdrygnęłam się patrząc w dół.
Harry podniósł się z miejsc ze swoimi ,,przyjaciółmi" i wyszedł.
Moje serce rozpadło się na miliony kawałków, a łzy cisnęły się do oczu, ale żenujące byłoby się rozpłakać.
Wybiegłam z sali opierając się tyłem o ścianę i zjeżdżając po niej w dół.
Chciałam krzyczeć, ale jedyne co zrobiłam to schowałam twarz w dłoniach. Przygryzłam wargę pozwalając łzom płynąć.
Nienawidzę Harry'ego Styles'a.
Nienawidzę Harry'ego Styles'a.
Ostatnią rzeczą jaką chciałam wtedy zrobić to zapamiętać go.
Chcę go zapomnieć.


Żegnaj.




środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 2

Kiedy jestem sama w domu znudzona przeglądam książki. Zakładam swoje okulary, siedzę przykryta kocem.
Jak każda studentka sama w domu, prawda?
Byłam w połowie pisania notatek, kiedy podniosłam wzrok i moim oczom ukazała się wysoka sylwetka w drzwiach. Zszokowana podskoczyłam i krzyknęłam.
Nie mogłam zobaczyć, kim ta osoba jest, bo w korytarzu było za ciemno.
Powoli sięgnęłam ze stolika obok moją ciężką książkę od historii. ( może to się wyda śmieszne, ale to było jedyne narzędzie obrony jakie widziałam w tamtej chwili)
Nie wiele myśląc rzuciłam ją w stronę postaci. Po chwili usłyszałam huk i jęk głębokiego głosu.
- Fuck! - teraz już wiedziałam, kto to słysząc ten głos wyraźnie.
- Cholera. - szepnęłam wstając z kanapy i zapalając światło w pomieszczeniu. Spojrzałam na osobę leżącą na drewnianej podłodze.
Tak, to był Harry.
Przyłożyłam rękę do ust. Pomogłabym mu, ale za miast tego zaczęłam chichotać.
- O mój Boże Harry... - zaczęłam się histerycznie śmiać widząc jak obiema rękami trzyma się za krocze jęcząc z bólu.
- Jezus, Blue! - stęknął zamykając oczy.
- Przepraszam. - starałam się zachować powagę. - ale mogłeś po prostu normalnie zapukać.
- Bałem się, że są twoi rodzice więc wziąłem zapasowy klucz spod wycieraczki, żeby po cichu się przemknąć. - odparł zaciskając powieki.
- Po co tu jesteś? Mówiłam Ci, że dzisiaj muszę się trochę pouczyć. - uśmiechnęłam się klepiąc go po klatce piersiowej.
- Okulary? - spytał posyłając złośliwy uśmieszek wciąż ze skrzywioną twarzą.
- Potrzebuję ich. - wzruszyłam ramionami. - Oh, i tak mi przykro. - wskazałam na jego krocze.
- Mhmm, na pewno jest ci przykro. - zaśmiał się.
Bez wahania usiadłam okrakiem na jego talii szarpiąc jego koszulkę.
- Może chcesz to przenieść na łóżko? - wskazał na co pokręciłam głową.
- Mam tylko trochę czasu. - uciszyłam go naciskając mocno na jego usta swoimi wargami przypominając sobie o ciążącej nade mną groźbie sesji. Zaczęłam wykonywać ruchy biodrami na jego męskości, przez co usłyszałam jego jęki - co muszę przyznać, że mi się podobało.
- Czy twój kutas nadal funkcjonuje po tym uderzeniu? - wyszeptałam skradając kolejnego buziaka.
- Tak, jesteś suką. - odparł. - Ale myślę, że polepszy mu się jak go pocałujesz.
***
Leżeliśmy wtuleni w środku korytarza, co było dla mnie dziwne bo o ile wiem, Harry nie był osobą, która się przytula. Raczej był jednym z tych którzy preferowali dziki seks, mocne całowanie i po wszystkim. Przytulanie? Nie, tego bym się nie spodziewała.
- Wszystko w porządku? - spytałam wreszcie zbierając się na odwagę. Zwlekał z udzieleniem odpowiedzi szarpiąc kilka pasm moich włosów.
- Tak, moi rodzice po prostu się pokłócili i... myślę że to przeze mnie. - powiedział.
Znowu zapadła cisza.
- Kłócili się, bo mam złe oceny Blue, dla tego między innymi tu przyszedłem. - urwał.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Co? - podniosłam brwi.
- Ech, cholera Blue... powiedziałem że...że ja...
- Że chcesz żebym była twoim nauczycielem? - zaśmiałam się nadal nie wierząc.
- Wiesz co, pieprzyć to. Nie powinienem cię nigdy o to prosić. - lekko pchnął mnie na bok i wstał.
- Harry, zaczekaj. - jęknęłam.
Zatrzymał się patrząc na mnie tępo.
- Nie powiedziałam nie. -wzruszyłam ramionami.
Westchnął.
- Nienawidzę cię.
- Tak, ja ciebie też. - zaśmiałam się.
- Nikt się o tym nie dowie? - upewnił się.
- Mamy większe sekrety. - przypomniałam mu. - Nikt.
- Dobra, dobra. - kiwnął głową.
- Widzisz? Poprosiłeś o pomoc i nic się nie stało. - uśmiechnęłam się. Znowu poczułam jego usta na moich.
Po jakimś czasie siedzieliśmy i przygotowywaliśmy się na sesję, a przy najmniej ja próbowałam to robic, bo utrudniały mi to błądzące po moim ciele ręce Harry'ego.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
Oboje zamarliśmy w ciszy.
- Musisz się stąd wydostać. - wyszeptałam.
- Wiem. - odpowiedział równie cicho chwytając płaszcz z podłogi i kierując się na schody prowadzące na piętro.
- Jesteś pieprzonym idiotą, że ciągle wyskakujesz z mojego okna. - powiedziałam klepiąc go w tyłek gdy mnie mijał. On uśmiechnął się i pobiegł do mojego pokoju.
Patrzyłam jak szybko zakłada swoje dżinsy.
- Do zobaczenia. - powiedział szybko.
Pocałowaliśmy się jeszcze raz za nim cicho szepnęłam:
- Dupek.
- Suka. - uśmiechnął się i przewrócił oczami.
- Do widzenia. - odpowiedziałam jeszcze na pożegnanie.
_____________________________________________________________________________
Przepraszam, że musieliście tyle czekać ale pisałam jeszcze epilog do ,,Breathe" który pojawi się niedługo.
Mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowani opowiadaniem jak i moim tłumaczeniem? ;)






sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 1

Blue's pov.
To był typowy wtorek, a ja typowo siedziałam na jednym z przednich miejsc w klasie historycznej*
To było zabawne, bo wszyscy mądrzy (lub kujony, nazywajcie to jak chcecie) siedzieli z przodu, neutralni na środku, a przestępcy i tacy tam oczywiście z tyłu. Chodzi mi o to, że byłam mądra (ah, skromność) ale nie byłam kujonem. Muszę przyznać że bardziej jestem pupilkiem nauczyciela.
Mogłam cały czas słyszeć szepty z tyłu klasy. Po minucie lub dwóch, pani Sanders (nasza nauczycielka historii) słysząc te pogaduszki powiedziała ze złością przez zaciśnięte zęby:
- Harry, jeśli mógłbyś nie rozpraszać znowu mojej klasy, byłabym wdzięczna.
Tak było zazwyczaj. Harry bawił się w najlepsze zaczynając się we wszystkich.
Jego działania czasem dawały mi do myślenia, czy on czasem nie powinien być teraz w więzieniu, albo gdzieś, skąd by nie wyszedł.
- Oops! - odpowiedział sarkastycznie na co jego ,,ŚWITA" parsknęła śmiechem.
Przewróciłam oczami.
- To jest to! - warknęła. - Zostajesz po szkole, Styles. Ty i twoi przyjaciele. - krzyknęła wskazując też na mnie.
- Co?! Nie!
- Aha, i żebym miała nad tobą kontrolę usiądziesz z przodu obok Blue. - powiedziała.
Nie, nie, nie, nie.
- Ale ja.. - próbował dyskutować.
Świetnie, po prostu świetnie.
- Powiedziałam, siadaj tu. - uśmiechnęłam się na jej słowa. Nie wiem czemu, ale zawsze bawiło mnie jak wpadał w kłopoty.
Spuścił głowę. Zerknęłam jak ściąga brwi, widać że jest wkurzony. Przed zajęciem miejsca wymamrotał kilka przekleństw.
- Po prostu nie twój dzień, hmm? - powiedziałam cicho, tak że tylko on słyszał. Zamiast odpowiedzieć wbił we mnie zimne spojrzenie tak jak poprzedniej nocy. Zostawił mnie około 5 rano, żeby też mógł się przygotować do szkoły.
- Hej umm... - powiedział wyrywając mnie z toku myślowego. - jakie były odpowiedzi? - mówił o zadaniu domowym, które pani Sanders zadała wczoraj do zrobienia na dzisiaj.
- Nie powiem ci, powinieneś zorientować się sam. - szepnęłam ostro odsuwając się jak najdalej od niego.
Harry zaśmiał się przed udzieleniem wypowiedzi.
- Eh, nie chciało mi się.
Nagle poczułam jego rękę ściskającą moją nogę, która teraz trzęsła się przez to całe zaskoczenie. Momentalnie odwróciłam w jego stronę głowę widząc w jego oczach błysk rozbawienia.
- Nie tutaj! - syknęłam posyłając mu to samo srogie spojrzenie którym przed momentem obdarzyła go pani Sanders. Wzruszył ramionami podczas usuwania dłoni z mojego uda. Uśmiech pozostał na jego twarzy. Po dzwonku z prędkością światła zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z klasy, kierując się prosto do czekających już przyjaciół przy szafkach.
- Hej Blue. - Jane przywitała mnie radośnie. Skinęłam głową i odwzajemniłam uśmiech.
- Wszystko w porządku? - Hayley odwróciła się do mnie i spojrzała prosto w oczy, co nie było dla mnie za bardzo komfortowe.
- Tak, po za tym że zostaję dzisiaj w kozie**, i ten dupek tam będzie. - powiedziałam obracając książki w rękach.
Wszyscy wiedzieli o kim mówię.
- Harry, prawda? - Kylie upewniła się unosząc brew.
Skinęłam głową wzdychając.
- On jest obrzydliwy i beznadziejny. - Jane zadrwiła. ,,Nie w łóżku" Pomyślałam ale od razu zatłumiłam tą myśl.
- Muszę iść do klasy, pan Dadario zabije mnie jeśli znowu się spóźnię. - Kylie zachichotała przed opuszczeniem nas.
- Do zobaczenia! - zawołała Hayley za odchodzącą dziewczyną.
- Też już lecę. - Jane zawiesiła torbę przez ramię. - pogadamy później. Skinęła głową i zniknęła w holu.
- Dobrze, to zobaczymy się na lunchu? - spytała Hayley a ja przytaknęłam. Po chwili ona też podążyła szkolnym korytarzem.
Dobrałam się do mojej szafki szybko wpisując szyfr.
Dzwonek zaczął dzwonić kiedy ja byłam w trakcie wkładania do niej książek.
- Cholera.. - mruknęłam upychając jeszcze książkę od Historii.
Znów spóźnię się na zajęcia...
Gdy zatrzasnęłam szafkę zauważyłam Harry'ego opierającego się o szafki na przeciwko, oczywiście z tym nieodłącznym uśmieszkiem.
- Nie masz czasem już lekcji? - spytała zirytowanym tonem.
- Mam, ale myślę że mogę jedną przeoczyć. - powiedział spoglądając na mnie. Jęknęłam.
- 5 minut. - odparłam ściszonym tonem. Chwycił mnie za rękę i ciągnął przemierzając korytarz. Nagle zatrzymał się i przyciągnął mnie do swojego ciała, powodując tym, że moje książki upadły z głośnym hukiem i towarzyszącym temu echem na podłogę.
Nasze usta złączyły się znowu w gigantycznym pragnieniu. Przemieściliśmy się w bardziej ustronny odcinek korytarza nie przerywając pocałunku. Mój język tańczył w jego ustach, a Harry mi wtórował.
- Zostaję w kozie po szkole. - powiedziałam prosto do jego ust, po czym poczułam jak jego nos ociera się o mój.
-Och, na prawdę? - wyszeptał mocno napierając na mnie i przyciskając mnie do ściany. Ocierał się swoim kroczem o moje i mogłam poczuć, jak twardnieje pode mną.
Oderwałam się od jego ust. Przeniósł swoje wargi na moją szyję delikatnie ją ssąc. Oplotłam go nogami, kiedy kontynuował drażnienie mojej skóry.
- Muszę już iść do klasy. - mruknęłam próbując wydostać się z jego uścisku. Harry jęknął zanim odpowiedział.
- Chcę, żebyś wiedziała że wczorajszej nocy było mi bardzo przyjemnie.
- Mi też. - powiedziałam przygryzając wargę.
- Chcę cię dziś zobaczyć, Blue. - wymruczał do mojego ucha celowo dmuchając w nie ciepłym oddechem. Zadrżałam oblizując usta.
- Przez ciebie zobaczymy się po szkole w kozie. - uśmiechnęłam się, na co on w odpowiedzi długimi pocałunkami zaczął znaczyć linię mojej szczęki i szyję zanim odwrócił się i odszedł.
Odetchnęłam głęboko. Nie wiem jak ja to wytrzymałam. Spojrzałam na posadzkę, na której leżały rozsypane moje książki. Harry nie podniósł ani jednej. Co za gentelmen.
Pochyliłam się i zaczęłam je zbierać kiedy usłyszałam szybkie odgłosy kroków zbliżających się do mnie. Podniosłam wzrok i znowu zobaczyłam Harry'ego patrzącego w dół na mnie. Patrzyłam jak zbiera moje książki przed podaniem mi je w ręce.
- Byłbym dupkiem gdybym ich nie podniósł.
- Już nim jesteś. - odpowiedziałam z uśmiechem. - ale tak czy inaczej dzięki.
- Ooch, dalej kochanie, lubisz mnie prawda? - mrugnął.
- Jesteś najbardziej wredną osobą na całym świecie. - powiedziałam odpychając go od siebie.
- Mhmm - zanucił  - widzimy się po szkole.
- Koza, pamiętasz? - mruknęłam.
- Ja pierdolę... - wciągnął głęboko powietrze. - PO kozie.
- Muszę się uczyć do egzaminów końcowych.
Harry jęknął.
- W takim razie po prostu jutro do ciebie zadzwonię, dobrze?
- Tak.
  
[Kilka godzin później, w kozie]

Znudzona siedziałam na biurku nauczyciela patrząc na równie znudzonych towarzyszów niedoli siedzących na ławkach na przeciwko mnie.
- Tu są zasady. - powiedziałam stanowczo odwracając się do białej tablicy za mną.
- Zero rozmów, złego zachowania i zero zmiany miejsc przed upływem czasu. - wyrecytowałam pisząc. - Jeśli macie pytania podnoście rękę. Jeśli chodzi o bzdurę, to lepiej tego nie róbcie.
Zeskoczyłam z podestu ocierając rękę o dżinsy.
- Dla czego do diabła ty to robisz? - ktoś spytał.
- Zamknij się. - odparłam.
- Suka. - zachichotał. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- Do jasnej cholery Jake, zamknij się. - usłyszałam głos Harry'ego.
- Nie mów Harry, że jesteś po jej stronie. - Jake zadrwił posyłając mi złe spojrzenie.
Stałam nic nie mówiąc. Czy Harry właśnie mnie bronił? Nie, nie mógł by.
- Nie jestem. Ale jeśli chcesz wydostać się stąd szybciej, radzę ci się zamknąć. - odpowiedział Harry.
Westchnęłam wywracając oczami.
- Czas liczy się od teraz. - powiedziałam stanowczo włączając mierzenie czasu.
____________________________________________________________________________
*History Class - w angielskich szkołach są klasy przydzielone do danego przedmiotu, np. klasa chemiczna czy matematyczna. W Polsce raczej tak to nie wygląda, więc wolałam wyjaśnić, bo jak dla mnie trochę to dziwnie brzmi.
** Koza - potoczne określenie kary stosowanej raczej w Anglii, polega na przymusowym zostawaniu uczniów po szkole w klasie. ( tak na wszelki wypadek ten przypis, żeby nie było xd)
___________________________________________________________________________

                               *czytasz - komentujesz ;)*

piątek, 10 stycznia 2014

Prolog

Westchnęłam kolejny raz wiercąc się na posłaniu i próbując znaleźć wygodną pozycję. Jakoś moje łóżko stało się dziwnie puste kiedy jestem w nim tylko ja.
Łóżko miało być wspólne.
Wsłuchiwałam się w deszcz, który ze złością uderzał w szybę.
Postanowiłam zadzwonić do jednego chłopaka, który na pewno dotrzyma mi towarzystwa na taką noc. Szukanie telefonu po omacku trochę mi zajęło, gdy nareszcie wyczułam go palcami szybko wystukałam tak dobrze znany mi numer.
Po około 3 sygnałach usłyszałam jego chrapliwy głos.
-Halo? - spytał do słuchawki.
-Harry... - zrobiłam pauzę. - przyjdź dziś wieczorem.
-Nie mogę, śpię. - powiedział lekko zirytowany, że dzwonię tak późno.
-Proszę... - powiedziałam wywracając oczami. Czekałam na odpowiedź słysząc szuranie po drugiej stronie słuchawki.
-Chcesz seks? - zaśmiał się.
Przygryzłam wargę i lekko się uśmiechnęłam.
-Przyjemność.
Zachichotał cicho, a ja ziewnęłam.
-Będę za jakieś 10 minut. - odparł.
-Jestem całkowicie naga. - powiedziałam bawiąc się kosmykiem włosów.
- Może pięć. - zaśmiał się. Usłyszałam odgłosy niezdarnego zakładania spodni.
- Oh, a tak przy okazji... - uśmiechnęłam się słysząc dźwięk jakby coś się po drugiej stronie przewróciło.
- Tak? - odetchnął.
- Nienawidzę Cię.
***
Czekałam cierpliwie naciągając na siebie najbardziej jak to możliwe kołdrę. Było zimno, a na moim nagim ciele zaczęła pojawiać się gęsia skórka. Zakręcałam na palcu z nudów kosmyk włosów lekko go szarpiąc. Wpatrywałam się w biały sufit.
Tak przy okazji, jestem Blue. Nie, Harry nie był moim przyjacielem. I na pewno nie mogliśmy się nazwać przyjaciółmi ,,z korzyściami".
Wierzcie mi lub nie, ale my na prawdę się nienawidziliśmy. Byliśmy kompletnymi przeciwieństwami, odmiennymi biegunami wśród których nie mogła się zrodzić nawet odrobina jakiegokolwiek uczucia po za nienawiścią. Harry był po prostu aroganckim i bezczelnym gnojkiem, podczas gdy ja byłam postrzegana za ,,grzeczną" studentkę. No właśnie - postrzegali mnie tak inni, ale ja taka nie byłam. Zwyczajnie chowałam się pod przykrywką doskonałej uczennicy i najbardziej aktywnej osoby w szkole. On to chłopak z ,,brudnymi" myślami trzynastolatka.
Chociaż było coś, czego nawet taka ,,dobra studentka" jak ja potrzebowała: miłość. Nie prawdziwa miłość, tylko... seks.
Pewnego dnia ja i Harry zawarliśmy umowę, wiedząc, że oboje potrzebujemy tego samego. Przysięgliśmy sobie nawzajem, że nikt się o tym nie dowie - nie wiadomo jak zareagowali by na to inni. To był czysty interes dla przyjemności, a wszyscy myśleli, że nawet się nie znamy. Chciałabym to tak utrzymać.
Podskoczyłam słysząc pukanie do okna. Od razu zarysowała się w nim sylwetka Harry'ego. Podniosłam się z posłania.
Gdy podeszłam do szyby zauważyłam jego złośliwy uśmieszek gdy się we mnie wpatrywał.
Szarpnęłam niedbale za klamkę i po chwili chłopak stał przede mną.
- Nikogo nie ma, a o ile wiem do wchodzenia służą drzwi. - powiedziałam oschle.
- Przepraszam, że byłem ostrożny. - odparł sarkastycznie i urwał gdy zobaczył moje krytyczne spojrzenie. - Twoje zadanie domowe odrobione? - spytał po chwili ze złośliwym uśmiechem wiedząc, że mnie to skrępuje.
Znowu przewróciłam oczami.
- Ja... - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Na prawdę, nie chcecie wiedzieć o co mu chodziło. Idiota.
Zapadła chwila ciszy którą on znów przerwał.
- Mogę dostać szklankę wody?
- Nie. - przerwałam mu podchodząc do niego.
- Dobrze. - podniósł jedną brew do góry i do słownie rzucił się na moje usta.
Znajoma mi już przyjemność rozpaliła iskry na moim ciele gdy pocałunek jeszcze się pogłębił.
Po chwili rozstaliśmy się, ale jego język chciał mieć widocznie jeszcze dostęp do moich ust kiedy moje ręce błądziły co raz bardziej w dół jego torsu.
- Brzydka pogoda. - powiedziałam właściwie w jego usta oddychając głęboko i próbując ściągnąć z niego koszulkę.
- Mmm, zamknij się. - wyszeptał kiedy pozwolił mi to zrobić. Spojrzałam na niego uśmiechając się.
- Zakładam, że uśmiechasz się z tego co widzisz.
- Tak, dupku.  - odpowiedziałam wzruszając ramionami.  Po chwili pociągnął mnie na łóżko tak, że leżałam na nim. Pocałunek trwał bez przerwy. Znaczył muśnięciami ust drogę od mojej szczęki do szyi na co ja cicho pojękiwałam czując tą pieszczotę. Moje ręce błądziły w górę i w dół po jego nagich, szerokich plecach. Wbijałam paznokcie w miękką skórę rozkoszując się chwilą. Zębami surowo drażnił skórę mojej szyi na co ja cicho westchnęłam. Patrzyłam jak przestaje na chwilę by odsunąć opadające na oczy loki. Spojrzał w dół grzebiąc w spodniach w poszukiwaniach pewnej rzeczy, ale zatrzymałam go.
- Mam to. - wyszeptałam tylko rozpinając wstępnie jego pasek. Dobrałam się do zamka od spodni i rozpinałam go najwolniej jak to możliwe, żeby chociaż trochę się z nim podrażnić.
- Przestań z tym pieprzonym dokuczaniem, Blue. - powiedział cicho odpychając moje ręce i robiąc to szybciej. Zachichotałam. Znów powoli ściągnęłam jego spodnie i oboje przeczołgaliśmy się na łóżku.
Leżał przykryty kołdrą, a ja  na nim. Kontynuował całowanie mojej szyi i drażnieniem skóry. Ja delikatnie zajęłam się jego bokserkami.
- Mam jutro egzaminy. - wzięłam głęboki oddech przypominając sobie że muszę jeszcze rozwiązać te głupie testy.
- Jest zero procent szansy, że tego nie zdasz. - odparł krótko kiedy ja zaczęłam przyglądać się jak próbuje założyć prezerwatywę.
- Chcesz to na mnie założyć czy... - uniósł brew. Skinęłam nieznacznie. Przyciągnął mnie bliżej do swojego ciepłego ciała ręką.
Uśmiechnęłam się odbierając to od niego.
Tak zazwyczaj to się zaczynało.
_________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________
Po dość długim czekaniu prezentuję prolog ;)
Opowiadanie jest pisane trochę innym dialektem niż ja się uczę, ale dam radę. Po prostu czasem muszę latać do słownika po pojedyncze słówka xd
Komentujcie, bo na prawdę wkładam w to dużo wysiłku.