*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
- No, więc jeśli zaczniesz to mnożyć, otrzymasz wartość X. - zaznaczam kiwając głową.
On w odpowiedzi kopie w stół uśmiechając się do mnie.
To był cud, że zaczął się interesować zadaniami domowymi.
- To jest to? - wskazuje na cyfrę notując coś.
- Mhmm, a jeśli to uprościć? - mój głos był zniecierpliwiony.
- Err...to cztery?
- Nie, w połowie. - pokręciłam głową.
- Nie, bo jeśli podzielisz to, dostaniesz wyraźnie cztery.
Podniosłam brwi.
- Czy ty kurwa ze mną dyskutujesz?
- Eh, kurwa Blue, zrób to na kalkulatorze.
- Dobrze. - prychnęłam niechętnie otwierając go w telefonie i wpisując działanie.
I oczywiście urządzenie wskazało 0.25, czyli umówione cztery.
Zmarszczyłam brwi. Mogłabym przysiąc, że wydawało mi się że wynik był inny.
- Ha! Przyznaj się, że jestem mądrzejszy od ciebie! - uśmiechnął się bezczelnie. Przewróciłam oczami.
- Musisz wiedzieć, że ja jestem w zaawansowanej klasie, a ty nadal na poziomie algebry, więc ten fakt to wyklucza. - prychnęłam krzyżując ramiona. - Masz szczęście,Styles.
To już miesiąc, jak zaczęłam przyjeżdżać do jego domu żeby dawać mu korepetycje, co najmniej 3 razy w tygodniu.
Myślę, że można powiedzieć, że było o wiele lepiej. Harry awansował do lepszej klasy, która była idealna dla takiego aroganckiego palanta.
- Dobrze, więc.. weźmiemy małą przerwę?
- Muszę być za godzinę w domu... - westchnęłam.
- Czemu, twoi rodzice nie wiedzą że mnie uczysz?
- Niee, powiedziałam im że pomagam przyjaciołom, ale...
- Przyjaciołom? Czyli ja jestem twoim przyjacielem? - jego twarz rozjaśniła się na co ja przewróciłam oczami.
- Kłamałam. - roześmiałam się.
- Kłamałaś dla mnie. - znów zaczął mi dokuczać faktem, że mu pomagam. Może się ze mnie śmiać. Nienawidziłam go, ale mu pomagałam...
- Nie przeginaj Styles, bo wepchnę ci ten ołówek w dupę.
Zaśmiał się głośno.
- A może chcesz na odwrót. To ja ci...
Był za mną. Jego twardniejące krocze czułam na plecach.
Dyszał lekko ocierając się. Wiedziałam co ma na myśli.
- Jesteś obrzydliwy.
- Ale to właśnie kochasz. - okręcił mnie zachłannie całując.
W moim żołądku wirowały motyle. Pokręciłam głową.
To wszystko było źle...
- Myślę, że już na mnie czas. - wskazałam głową w stronę drzwi.
- Co? Nawet nie skończyliśmy. - powiedział celowo zasysając moją skórę na szyi.
- Nie,nie, wyjść na dobre.
Wydawał się zbity z tropu.
- Co masz na myśli?
- Harry wiesz co by było, gdyby moi rodzice dowiedzieli się że ich córeczka pieprzy się każdej nocy z buntownikiem szkoły? Zabiliby mnie. No i... zamierzam być przyjęta do Uniwersytetu Stanford, i to nie może nie wypalić więc...
- Stanford? Czy to nie jest w Kalifornii?
- Tak, tak. Wiem, powinnam ci wcześniej powiedzieć... ale są inne dziewczyny z którymi możesz... no wiesz...
Zapadła cisza.
- Przepraszam... - pokręciłam głową.
- Wiesz co? Nienawidzę Cię. Cholernie Cię nienawidzę. Wielkie dzięki za to wszystko, co było dla ciebie tylko zabawą i głupimi gierkami. - to były jego ostatnie słowa zanim wybiegł wściekły.
Nigdy więcej z nim nie rozmawiałam przed moim wyjazdem na uniwersytet.
Myślę, że zabawa na prawdę się skończyła.
Poważnie, miałam całe życie przede mną. Musiałam skupić się na studiach.
DZIEŃ ZAKOŃCZENIA LICEUM, OSTATNIE ZGROMADZENIE ABSOLWENTÓW - 2011 r.
- Chciałbym prosić o zabranie głosu jednej z najlepszych uczennic, panny Blue Anderson.
Uśmiechnęłam się. Podchodząc do podium słyszałam oklaski i krzyki.
Wręczono mi dyplom i 4 medale, za cholerę nie wiem za co.
Uśmiechnęłam się do kamery ( chciałam wyjść jak człowiek na tym zdjęciu) przed wejściem na stopień.
- No więc jesteśmy tu, w 2011 roku i musimy się jakoś pożegnać. Nie znam każdego, i niektóre twarze wydają mi się zupełnie nowe. Ale kimkolwiek jesteśmy jedno nas łączy - przetrwaliśmy liceum.
Moje oczy obserwowały tłum, w którym nagle zauważyłam Harry'ego.
Słowa które miałam powiedzieć opuściły moją pamięć.
- Zdarzają się ludzie, którzy będą próbowali cię zatrzymywać w dążeniu do celu. Jeśli nie zostaniesz z nimi, zaczną tobą gardzić i zamiast rozstania na spokojnie stajecie się najgorszymi wrogami, ale ważne jest to, co wy chcecie w głębi siebie zrobić... - plotłam trochę od rzeczy patrząc na Harry'ego.
Zanim zaczęłam kontynuować, uderzyły mnie różne słowa na mój temat.
- Pieprzona dziwka!
- Jesteś cholernym plastikiem!
Wstrzymałam oddech. W powietrzu panowała ciężka atmosfera. Mikrofon spadł ze stojaka, i zaczął wydawać okropny pisk.
Wzdrygnęłam się patrząc w dół.
Harry podniósł się z miejsc ze swoimi ,,przyjaciółmi" i wyszedł.
Moje serce rozpadło się na miliony kawałków, a łzy cisnęły się do oczu, ale żenujące byłoby się rozpłakać.
Wybiegłam z sali opierając się tyłem o ścianę i zjeżdżając po niej w dół.
Chciałam krzyczeć, ale jedyne co zrobiłam to schowałam twarz w dłoniach. Przygryzłam wargę pozwalając łzom płynąć.
Nienawidzę Harry'ego Styles'a.
Nienawidzę Harry'ego Styles'a.
Ostatnią rzeczą jaką chciałam wtedy zrobić to zapamiętać go.
Chcę go zapomnieć.
Żegnaj.
Wow........... Ale narobił. Świetnie to tłumaczysz♥ ;-*
OdpowiedzUsuńdziękuję! Nie wiesz jaka ci jestem wdzięczna za te komentarze ;)
Usuń